Ponownie zapraszam na Podhale 🙂 Wiosenny, 10-dniowy wyjazd z dziećmi do Kościeliska był dość spontanicznym pomysłem. W tym czasie mieliśmy być zupełnie w innym miejscu, ale finalnie postawiliśmy na nasze polskie Tatry. Wcześniej nie mieliśmy jeszcze okazji być z dziećmi w tych górach tak, aby razem z nimi móc oddać się wędrówce. Poniżej przedstawiam Wam kolejne 3 warianty, kolejne 3 możliwości aktywnego spędzenia czasu będąc pod Tatrami. Mam nadzieję, że będąc w tych okolicach skorzystacie z niżej opisanych pomysłów na dzień na szlaku lub też rowerową, krótką przygodę.
SZLAK NA SARNIĄ SKAŁĘ: pętla DOLINA STRĄŻYSKA → POLANA STRĄŻYSKA → SARNIA SKAŁA → DOLINA BIAŁEGO → DROGA POD REGLAMI → wejście do DOLINY STRĄŻYSKIEJ
W jednym z poprzednich wpisów opisywałem już szlak na Sarnią Skałę – cel niedalekiej, przyjemnej wędrówki dosłownie dla każdego.
Tutaj podaję odnośnik do tego tekstu:
Dzisiaj jednak obieramy trochę inną wersję trasy. Podchodzimy dla odmiany od strony Doliny Strążyskiej, a schodzimy z Sarniej Skały kierując się w dół przez urokliwą Dolinę Białego. Droga Doliną Strążyską pnie się spokojnie dość szeroką i wygodną ścieżką. Tuż obok towarzyszy naszej wędrówce Strążyski Potok powolnie spływający z wyższych partii gór. Po około 30-35 minutach docieramy do Polany Strążyskiej gdzie można odpocząć przed mocniejszym podejściem Drogą nad Reglami na Czerwoną Przełęcz – ostatni punkt przed celem. Czarny szlak prowadzący w górę początkuje mniej więcej godzinne spokojne podejście do przełęczy. Szlak jest prosty technicznie i nie stwarza żadnych problemów. Kamiennymi „schodami” dość szybko zdobywamy wysokość a Sarnia skała – widoczna po lewej stronie – robi się coraz większa. Jesteśmy więc coraz bliżej 😊 Na Czerwonej Przełęczy czeka na piechurów dużo ławek. W sezonie jest tu mnóstwo ludzi – dziś natomiast nie ma praktycznie nikogo. W maju i przy pogodzie, która nie należy do idealnych nie ma tłumów na tatrzańskich szlakach. To jest największą zaletą poznawania gór przed sezonem turystycznym.
Polana Strążyska, a w tle Giewont
Droga nad Reglami
Po 10-15 minutach podchodzenia nad Czerwoną Przełęczą docieramy na szczyt Sarniej Skały. Jestem tu kolejny raz i zawsze się zachwycam. Po jednej stronie widok na Podhale, na Zakopane i okoliczne miejscowości natomiast patrząc w drugą stronę widok przyćmiewa ogromna, północna ściana Giewontu. Czas na odpoczynek, zadumę i podziwianie panoramy gór i okolicy. Na szczycie siedzimy około pół godziny po czym zaczynamy się zbierać w drogę powrotną wiedząc, że za jakieś 2-3 godziny pogoda ma się pogorszyć.
Giewont widziany ze Sarniej Skały
Giewont widziany ze Sarniej Skały
Powrót przez Dolinę Białego to już „wisienka na torcie” – przynajmniej dla mnie. Lubię to miejsce. Zejście z Czerwonej Przełęczy jest dość przyjemne i łatwe. Schodząc z Drogi nad Reglami do Doliny Białego – mijając mały wodospad – szlak robi się wąski. Tak w ogóle cała dolina jest wąska i w połączeniu z płynącym wartko Białym Potokiem tworzy bardzo klimatyczne miejsce. Przy wejściu do Doliny Białego czyli końcu doliny – w naszym przypadku – skręcamy w lewo, aby czarnym szlakiem dostać się prostą, przyjemną Drogą pod Reglami do startu naszej wycieczki czyli pod wejście do Doliny Strążyskiej. Po prawej stronie mamy widok na Zakopane, Kościelisko oraz górujący nad nimi wierzchołek Gubałówki.
Cała pętla zajęła nam około 4,5 godziny i sprawdzając trasę na moich dzieciach – które są drugi, może trzeci raz w górach – jestem pewien, że trasa jest absolutnie dla każdego.
Dolina Białego
ROWEROWA PĘTLA: KOŚCIELISKO → DROGA PAPIESKA → GUBAŁÓWKA → BUTOROWY WIERCH → KOŚCIELISKO
Jeśli jest tylko możliwość zabrać rower na wyjazd, to zawsze to robię. Tym razem zmieściłem do auta 2 rowery na wypadek gdyby naszła nas ochota na zjechanie paru kilometrów po okolicy Zakopanego. Dziś pogoda niemrawo pokazywała słońce, ale również nie prognozowała deszczu zatem namówiłem syna na wspólny wypad rowerowy na sąsiednie wierchy. Dla niego to w zasadzie debiut w trudniejszym terenie. Pewnie dla wielu wjazd rowerem na Gubałówkę kojarzy się z jakąś abstrakcją, ale wierzcie mi nie jest tak źle. Wiem, wiem … na Gubałówkę trzeba podjechać … ale nie jest to podjazd, który nie jest do zrobienia. Moim zdaniem nie potrzeba tutaj jakieś wybitnej kondycji. Wystarczy przerzutki ustawić na najlżejszy zakres i wystarczająco często – w zależności od kondycji – robić przerwy tak, aby małymi kroczkami pokonać 2,5-kilometrowy podjazd (liczę od skrzyżowania Drogi Papieskiej – ul. Salamandra – z główną ulicą w Kościelisku, czyli ulicą Nędzy Kubińca). Przyda się trochę wiary w swoje umiejętności oraz odrobina determinacji.
Podjazd na Gubałówkę
Główna ulica w Kościelisku – jak to w górach – czasami podąża w dół, a czasami wiedzie pod górę. Z naszego miejsca noclegowego do skrętu na Drogę Papieską musimy popedałować około 2 km delikatnie pod górę. Jedziemy cały czas chodnikiem ponieważ droga ta należy do dosyć ruchliwych i tym samym nie zalicza się do bezpiecznych. Po skręcie w prawo na ulicę Salamandra (Droga Papieska) trasa wyraźnie zaczyna się piąć w górę. Zmieniamy przełożenia przerzutek, uspakajamy oddech i powoli zaczynamy „walkę” z podjazdem. Dla mnie podjazd należy do łatwych natomiast syn łapie małe kryzysy. Przypomnę, że pierwszy raz zmaga się z takim podjazdem. Robiąc średnio co 500-600m przerwy powoli docieramy do skrzyżowania z Drogą Zubka, która dalej ciągnie się dość płasko po grzbiecie Gubałówki. Najtrudniejszy odcinek za nami. Reszta dzisiejszej trasy będzie już czystą przyjemnością.
Podjazd na Gubałówkę
Po około 1,5km jazdy spokojnym, rekreacyjnym tempem docieramy na główny taras widokowy na Gubałówce. Mijamy liczne stragany, atrakcje dla dzieci, gastro punkty oraz licznie spacerujących turystów. W tym momencie – koniec maja – jest tu jeszcze dosyć spokojnie, ale od początku wakacji miejsce to będzie oblegane przez rzeszę spacerowiczów. Po krótkiej przerwie na tarasie widokowym wracamy do wcześniejszego skrzyżowania (1,5km) i kierujemy się prosto w drogę gruntową prowadzącą na Butorów. Przyjemny, momentami leśny dukt wiedzie nas w tej chwili po malowniczym Butorowym Wierchu, odsłaniając za chwilę przepiękną panoramę na okoliczne łąki, a dalej wspaniałą panoramę Tatr. Widok trudno jest opisać – to po prostu trzeba zobaczyć. Wracam tu regularnie i zawsze patrząc na to piękno dostaję zastrzyku energii na kolejne dni. Idealne miejsce na dłuższą przerwę. Rozkładamy mały koc, sięgamy po termos z herbatą i małe przekąski. Czas na relaks. Czas, aby się położyć, zamknąć oczy i nasłuchiwać przyrodę. Super miejsce.
Na Butorowym Wierchu
Na Butorowym Wierchu
Dalej trasa wiedzie nas przez las drogą gruntową, nieco błotnistą i gdzieś po kilometrze wjeżdżamy na dobrą, asfaltową drogę szybko opadającą w stronę Kościeliska. 10 minut szybkiego zjazdu i jesteśmy z powrotem na głównej ulicy naszej miejscowości. Pozostaje nam około 3,5km spokojnego zjazdu chodnikiem do miejsca startu. Cała pętla miała niespełna 15km, z czego najtrudniejsze były pierwsze 4,5 – 5km. Cały wypad zajął nam około 4 godzin z tym, że dużo czasu przesiedzieliśmy na Butorowym Wierchu delektując się widokami. Wycieczka ta może być fajną opcją na aktywne spędzenie czasu, aby wykorzystać kilkugodzinne „okienko pogodowe” w niepewny pogodowo dzień.
Na Butorowym Wierchu
SZLAK: WIERCH PORONIEC → POLANA RUSINOWA → GĘSIA SZYJA → POLANA RUSINOWA → WIERCH PORONIEC
Od niemal tygodnia jesteśmy pod Tatrami, a dopiero dziś pogoda szykuje się stabilna i przede wszystkim słoneczna. Nie byłem nigdy na Polanie Rusinowej, o której słyszałem obserwując relacje innych tatromaniaków. Rozeznałem dojazd oraz skalę trudności – tak, aby moje dzieci miały również przyjemność z wędrówki. Nie pozostało nic innego jak przygotować prowiant i ruszyć w drogę.
Zielony szlak na Polanę Rusinową
Auto zostawiamy na niewielkim parkingu na Wierchu Poroniec skąd zaczyna się zielony szlak w stronę Polany Rusinowej. Ruszamy. Szlak jest bardzo przyjemny, szeroki, idzie się wygodnie. Bardzo delikatnie zdobywamy wysokość idąc przez las. Widzimy turystów pchających wózki dziecięce co potwierdza fakt, że trasa ma dobrą nawierzchnię. Po około 30 minutach wychodzimy z lasu na niewielką polanę a w tle widnieją ośnieżone jeszcze szczyty Tatr Wysokich. Rozpoczął się czerwiec, a w wyższych partiach gór leży jeszcze sporo śniegu. Idąc dalej ponownie wchodzimy w las i po niedługim czasie nasze oczy dostrzegają rozległą polanę. 10-15 minut i docieramy na Polanę Rusinową.
Polana Rusinowa
Polana Rusinowa
Muszę powiedzieć, że bardzo miło się zaskoczyłem. Naprawdę jest tu bajecznie 😊 Nie przesadzam ani trochę. W zasięgu wzroku mamy wspaniałą panoramę Tatr Bielskich oraz Tatr Wysokich w dużej mierze słowackich, widziane na lewo od polany. Fajne miejsce, aby odpocząć przed dalszą wędrówką jak i miejsce docelowe, aby spędzić tu nawet kilka godzin delektując się otoczeniem. Znajduje się tu trochę ławek dla turystów. My natomiast wyjmujemy z plecaka mały koc, by w czwórkę posiedzieć w tym miejscu dłużej grając w Scrabble 😊 Uwielbiam takie nieśpieszne podróżowanie i staram się czerpać jak najwięcej z takich wyjątkowych miejsc. Na Polanie Rusinowej znajduje się również bacówka, w której kupimy sery.
Polana Rusinowa
Polana Rusinowa widziana ze szlaku na Gęsią Szyję
Po dłuższym czasie relaksu stawiam na dziś jeszcze jeden cel. Podejście na Gęsią Szyję – punkt widokowy, na którym nie miałem jeszcze okazji być. Droga jest łatwa technicznie, szeroka ale dosyć mocno pnie się w górę. Potrafi zmęczyć. Na całym podejściu zamontowane są drewniane stopnie ułatwiające wspinanie na tym śliskim terenie, szczególnie po deszczowych dniach. Idąc spokojnie potrzebujemy około 50-60 minut na osiągnięcie celu. Ze szczytu wzniesienia zobaczymy przepiękny widok na Dolinę Waksmundzką, szczyty Wołoszyna, Koszystej oraz dużej części Tatr Wysokich. Nie da się przejść obojętnie koło takich krajobrazów. Punkt widokowy nie jest duży dlatego dość ostrożnie trzeba poruszać się po skalnej formacji na szczycie. Fajne miejsce, aby zostać tu dłużej, ale rodzina goni by schodzić w dół. Obieramy zatem kierunek powrotny tym samym szlakiem.
Gęsia Szyja
Dolinę Waksmundzka widziana z punktu widokowego – Gęsia Szyja
Powrót przez Polanę Rusinową do parkingu na Wierchu Woroniec zajmuje nam około 1,5 godziny. Nie ma żadnych problemów ze zejściem. Osobiście droga powrotna trochę mi się dłuży, ale to moje subiektywne odczucie. Generalnie cała dzisiejsza trasa jest idealna dla ludzi kochających górskie panoramy. Zakochają się od pierwszego wejrzenia i będą chcieć wracać ponownie. Propozycja dzisiejszej wędrówki jest również dobrą opcją dla osób z dziećmi oraz osób ze słabszą kondycją fizyczną. Szlak nie jest wymagający, a fragment Polana Rusinowa – Gęsia Szyja może być opcją dodatkową, a nie konieczną do przejścia.
Szczerze polecam!