Druga połowa maja powinna być idealnym czasem na podróżowanie po kraju niezmącone tłumem turystów. Mając kilka dni wolnych przed planowanym dłuższym wypadem w nasze polskie Tatry postanowiliśmy udać się w region zupełnie odmienny, w kompletnie innym kierunku. Jadąc w kierunku Gdańska, a nawet bardziej Słupska, na wysokości Chojnic rozpościera się jeden z najbardziej znanych obszarów chronionych przyrodniczo w Polsce. Mowa o Parku Narodowym Bory Tucholskie. Nigdy wcześniej nie miałem okazji zawitać w to miejsce, tym bardziej ciekawie zanosił się ten wyjazd. Park Narodowy oddalony od domu ponad 300km budził moją wyobraźnię wielokrotnie i nareszcie mogłem odbyć podróż w ten zakątek Polski.
Park Narodowy Bory Tucholskie
Park Narodowy Bory Tucholskie
Park Narodowy Bory Tucholskie
Majowy czas – choć powinien być ciepły i słoneczny – zaskoczył nas niestety chłodem i deszczem. Cała droga minęła nam w deszczu – tylko krótkie fragmenty trasy ukazały słońce nieśmiało wyglądające zza chmur. Gdy zawitaliśmy na miejsce do maleńkiej miejscowości Drzewicz nad Jeziorem Łąckim i zameldowaliśmy się w domkach aura jeszcze bardziej ukazała ponure oblicze. Mocny deszcz i pomruki burzy dopełniły dnia nie rokując optymistycznie na kolejne dni. Mimo tego humor dopisywał ponieważ znaleźliśmy się dokładnie na granicy Borów Tucholskich z widokiem na piękny, majestatyczny las, a po przeciwnej stronie wspaniale prezentujące się jezioro. Krótki spacer w przerwie między deszczem a deszczem dopełnił dnia.
Za ogrodzeniem Bory Tucholskie
Jezioro Łąckie widziane z Drzewicza
Jezioro Łąckie
Rankiem obudziło mnie piękne słońce. Na zegarku dopiero nieco po 6.00 a ja już jestem wyspany i gotowy na nadchodzący dzień. Wiedząc, że Marysia pośpi dłużej postanowiłem wykorzystać ten czas na długi, poranny spacer z kijkami. Uwielbiam poranki, tak zwyczajnie. Natomiast tutaj, kiedy tylko postawiłem nogę za próg domku rozpoczął się koncert, ptasi koncert. Coś wspaniałego. Chyba dlatego początek dnia budzi zawsze u mnie taki sentyment. Wszystko wokół budzi się z nocnego snu.
Obrałem zupełnie przypadkowy niebieski szlak wzdłuż Jeziora Łąckiego pokonując początkowo lekkie wzniesienie, by potem zejść bezpośrednio do brzegu jeziora. Las śpiewał, a pogoda dopisywała budząc otoczenie do życia. Wiem, że wakacje są m.in. po to, aby się wyspać ale każdemu polecam wstać czasem przed wszystkimi, bardzo wcześnie rano i mieć wszystko wokół tylko dla siebie. Fajna sprawa. Wróciłem do domku po około 2 godzinach i prawie 5km w nogach, szczęśliwy i jednocześnie głodny. Śniadanie po takim rozpoczęciu dnia smakuje wybitnie 😊 Dobra kawa dopełnia szczęścia 😊
Jeden z wjazdów do Parku Narodowego Bory Tucholskie
Bory Tucholskie
600-letni Dąb Bartuś
Zabraliśmy ze sobą rowery, aby obszar Borów Tucholskich zwiedzić przede wszystkim z poziomu rowerowego siodełka. Myślę, ze jest to najlepsza opcja, by w miarę sprawnie – mając tylko 3 dni do dyspozycji – poznać dość rozległy teren Parku Narodowego. Po sprawdzeniu prognozy pogody wiedziałem, że trzeba wykorzystać pierwszą część dnia w 100% ponieważ popołudnie miało być już deszczowe, a nawet burzowe. Po chwili jesteśmy już na terenie Parku Narodowego Bory Tucholskie kierując się jedną z głównych tras pieszo – rowerowych z Drzewicza w stronę tzw. Pętli Lipnickiego. Jedzie się bardzo przyjemnie. Droga gruntowa, szeroka, twarda. Po dłuższej chwili widząc drogowskaz na pomnik przyrody „Dąb Bartuś” decydujemy się spontanicznie kierować w jego stronę. Skręcamy w prawo i jedziemy kilka kilometrów węższym już duktem leśnym – niezwykle malowniczym – mijając po drodze Jezioro Wielkie Krzywce oraz Jezioro Małe Krzywce. Jest pięknie, spokojnie, żywej duszy nie widać. Po raz kolejny się powtórzę, że podróżowanie poza sezonem turystycznym daje nam o wiele więcej, a napotykane atrakcje i cuda przyrody mamy na wyłączność. Dąb Bartuś ma już około 600 lat i szczerze mówiąc widać upływ czasu. Widać na zdjęciu, że podstawa dębu jest już wyraźnie naruszona. Mimo tego budzi zachwyt i skłania do zadumy nad tym ile różnych epok historycznych było mu dane przetrwać. Niesamowite.
Jezioro Charzykowskie
Ścieżka rowerowa z Bachorza do Małe Swornegacie
Ścieżka rowerowa wzdłuż lewego brzegu Jeziora Karsińskiego
Jadąc dalej tzw. Drogą Pilską docieramy do małej miejscowości Bachorze nad Jeziorem Charzykowskim, a dalej – po małym postoju na miejscowej plaży – kierujemy się ścieżką rowerową do miasteczka o zaskakującej nazwie Małe Swornegacie wciśniętego niepozornie pomiędzy trzy ogromne jeziora: Jezioro Charzykowskie, Jezioro Karsińskie i Jezioro Długie. Wszędzie tutaj jest na czym oko zawiesić, a wszechobecne, wysokie lasy robią klimat. Trzeba też dodać, że ścieżki rowerowe przecinające Bory Tucholskie jak również trasy ciągnące się wzdłuż dróg samochodowych okalających Park Narodowy są dobrze przygotowane i dają ogromny komfort i bezpieczeństwo. Przez cały okres naszej wycieczki pokonaliśmy tylko kilkaset metrów drogą dzieląc miejsce z autami. Pozostały czas to bezpieczna jazda duktami leśnymi lub specjalnie przygotowanymi trasami przeznaczonymi wyłącznie dla pieszych oraz rowerzystów. Tym bardziej polecam zabrać ze sobą dzieci w to piękne miejsce Polski, aby razem z nimi podziwiać przyrodę spędzając czas w aktywny, rowerowy sposób.
Ostatnim punktem na naszej trasie była miejscowość Swornegacie, do której dotarliśmy po 5 kilometrach pięknej, leśnej trasy rowerowej wiodącej najpierw wzdłuż Jeziora Długiego, a potem Jeziora Karsińskiego. Dość malownicze miasteczko, na pewno bardziej turystyczne niż osady mijane wcześniej. Stąd do naszego punktu startowego i jednocześnie końca wycieczki zostało już tylko 6 kilometrów dlatego w Restauracji Jeziorna postanowiliśmy zjeść obiad. Fajne miejsce, świetny widok na jezioro, dobre jedzenie. Z pełnymi brzuchami i dobrym humorem ruszyliśmy w drogę pokonując ostatni odcinek drogi jadąc cały czas idealną, gruntową ścieżką rowerową. W domku stawiliśmy się jakoś po godzinie 15.00 i tak jak przewidywały prognozy pogody niedługo później przyszły przelotne deszcze. Idealny czas, aby zrelaksować się po aktywnym dniu, wdrożyć w życie popołudniową drzemkę i znaleźć chwilę by spisać dla Was dzisiejsze wrażenia. Fajny dzień …
Bory Tucholskie
Kładka i taras widokowy przy Jeziorze Nierybko
Bory Tucholskie
Następnego dnia i jednocześnie ostatniego pełnego dnia na miejscu zapowiadała się wzorcowa pogoda na kolejną rowerową eskapadę i zgłębienie dalszych zakątków Parku Narodowego. Tak też było. Po leniwym poranku i spokojnym śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Skupiliśmy się na tym, aby przejechać całkiem nowe odcinki tras i dotrzeć z północy Borów Tucholskich – skąd startowaliśmy – na przeciwny, południowy kraniec. Będę się powtarzał, ale mój zachwyt otaczającą przyrodą nie miał końca. Fajne miejsce minęliśmy przejeżdżając wzdłuż Jeziora Nierybno. Przygotowana drewniana kładka oraz solidny tarasik widokowy na jej końcu pozwolił z bliska zrelaksować oczy na spokojnej tafli wody wspomnianego jeziora. Posiedzieliśmy tu trochę ciesząc umysł spokojem i nasłuchując śpiewów ptaków. Mamy to wszystko tylko dla siebie. Jest przed sezonem letnim, do tego poniedziałek więc spotkać kogokolwiek na trasie jest sztuką. Super sprawa. Jadąc dalej – w okolicach pętli Lipnickiego – napotykamy kolejną drewnianą kładkę. Tym razem tworzy ona dość długą pętlę przeprowadzając nas przez tajemnicze torfowiska i mokradła. Przepiękne miejsce! Bez wątpienia.
Zaraz potem kierujemy się w lewo na zielony szlak pieszy. Jedziemy rowerami, ale szlaki piesze są tutaj dosyć szerokie i dobrze przygotowane. Od czasu do czasu trzeba jednak mocniej popedałować przez piaszczyste odcinki drogi. Po swojej prawej przez kilka kilometrów ciągnie się wąskie i długie Jezioro Jeleń. Urokliwa trasa z kilkoma miejscami gdzie można posiedzieć, odpocząć czy zjeść coś ze swojego prowiantu. Bardzo mi się spodobał ten fragment dzisiejszej wycieczki. Pogoda cały czas wzorowa więc spokojnie jedziemy pokonując kolejne kilometry. Zielony szlak zaraz na końcu jeziora kieruje się w prawą stronę i długą, kilkukilometrową prostą prowadzi nas na południowy kraniec Parku Narodowego. Ostatni odcinek bardzo się dłużył. Przyroda w tej części borów jest jakby „młodsza”, taka skromniejsza – chyba ta część ma krótszą historię. Drzewa są niższe, delikatniejsze. Widać tu wiele powalonych drzew czy też połamanych – najpewniej przez wiatr i nawałnice. Północna część Parku Narodowego wydaje mi się starsza, okazalsza – takie przynajmniej odniosłem wrażenie.
Bory Tucholskie
Bory Tucholskie
Bory Tucholskie
Zostało już teraz tylko kierować się na północ, aby pomału przybliżać się do punktu startu. Obieramy główny, środkowy, niebieski szlak rowerowy i z czystą przyjemnością połykamy kolejne kilometry. Na wysokości Jeziora Płęsno skręcamy w lewo, aby jadąc prawym brzegiem jeziora znaleźć się koło widzianego wczoraj Dębu Bartuś. Nie kierujemy się najkrótszą drogą do wioski Drzewicz – gdzie nocujemy – tylko nadkładamy trochę drogi tylko po to, aby dalej niebieskim szlakiem pieszym dostać się do miejscowości Swornegacie. Tylko tam – w najbliższej okolicy – możemy liczyć na dobry obiad z widokiem na jezioro 😊 Najedzeni i zadowoleni ostatnie 6km drogi do Drzewicza pokonujemy w dość szybkim tempie genialną ścieżką rowerową przygotowaną wzdłuż trasy samochodowej. Wspaniały dzień! Po 6 godzinach w trasie i przejechanych 37 km czuję szczęście, że mogłem tu przyjechać i zjechać rowerem dużą część Borów Tucholskich.
Jezioro Łąckie
Niewątpliwie Park Narodowy Bory Tucholskie zostanie na mojej liście miejsc do ponownego odwiedzenia. Trzy dni spędzone na miejscu pobudziły nasz apetyt na więcej i okazały się zbyt krótkim okresem, aby oddać się dogłębnie obcowaniu z tamtejszą przyrodą. Dwa dni spędzone na rowerze, spacery, nordic walking to wszystko pozwoliło nam oderwać się od codziennej pracy i obowiązków domowych. Tak naprawdę to spróbowaliśmy tylko odrobinę tutejszych możliwości. Na terenie Borów Tucholskich jak i w bliskich ich okolicach jest mnóstwo możliwości do aktywnego spędzania czasu i trzeba tu wspomnieć przede wszystkim o rzece Brda i mnogiej liczbie połączonych ze sobą jezior co stwarza idealne warunki do podróżowania kajakami po tych wspaniałych terenach. Może następnym razem właśnie tego spróbuję …
Pozdrawiam
Damian