Karkonosze zawsze mnie przyciągały, a myśli jak bumerang wracają cyklicznie kusząc do spontanicznych odwiedzin. Po świętach Bożego Narodzenia zaczęły mnie ponownie nachodzić myśli aby zmienić otoczenie, choćby na jeden dzień. Bujanie w obłokach to moja specjalność i kiedy tak bujam 2-3 dzień z rzędu to zaczynam przechodzić do realizacji : ) Drugiego dnia stycznia siedziałem już w samochodzie. Pobudka 2.30 – niewdzięczna pora – mała kawa, kanapka i po 3.00 ruszyłem w drogę do Szklarskiej Poręby pełen przekonania, że to będzie fajny dzień. Przede mną 250km drogi, potem 7-8 godzin wędrówki i kolejne 250km powrotu do domu, aby tego samego dnia wieczorem być już z rodziną. Towarzystwa w tym dniu dotrzymywał mi kuzyn, który dołączył do mnie pod Wrocławiem. Po kilku latach mieliśmy w końcu okazję zobaczyć się na dłużej niż godzina czy dwie i razem dzielić się wrażeniami ze szlaku.
Przejdźmy jednak do gór : )
SZKLARSKA PORĘBA – SCHRONISKO POD ŁABSKIM SZCZYTEM – SZRENICA – ŁABSKI SZCZYT – ŚNIEŻNE KOTŁY – SCHRONISKO POD ŁABSKIM SZCZYTEM – SZKLARSKA PORĘBA
Szklarska Poręba przywitała mnie śpiącym, majaczącym we mgle klimatem. Lubię to miejsce już od momentu, kiedy samochodem pokonuję kolejne zakręty wzdłuż rzeki Kamienna tuż przed miastem. Pamiętam jak dziś – będąc 10-letnim dzieckiem – pieszą wędrówkę z tatą wzdłuż tej trasy, a potem podejście do wodospadu Szklarki. Ile razy tędy jadę, tyle razy mi się to przypomina : ). Naprawdę. Przed godziną 8.00 zaczyna momentalnie wstawać dzień. Parkuję na prywatnym parkingu pod dolną stacją kolejki na Szrenicę płacąc 10zł za cały dzień parkowania. Nie jest źle. Na parkingach z miejskimi parkometrami wychodzi znacznie drożej.
Plecak z zapasowymi ciuchami oraz prowiantem ląduje na plecach i zaczyna się marsz. W mieście nie ma śniegu, ale zaraz po wejściu na czarny szlak prowadzący w stronę Wodospadu Kamieńczyk pojawia się biały puch i oblodzenia. Przystaję na chwilę, aby założyć raczki na buty i od tej chwili idzie się znacznie lepiej.
Czarny szlak spod dolnej stacji kolejki w kierunku na Wodospad Kamieńczyk
Zielony szlak w kierunku schroniska pod Łabskim Szczytem
Raczki założone na buty trekkingowe
Plan jest taki, aby w pierwszej kolejności dotrzeć do schroniska pod Łabskim Szczytem. Schronisko to uważane jest za jedno z najstarszych w Karkonoszach. Powstało jako buda pasterska w XVII wieku w latach 1618-1648 i służyło jako schronienie dla pasterzy oraz wędrowców. Z czasem, kiedy wzrosło zainteresowanie turystyką górską stara buda pasterska zaczęła zmieniać swój wygląd, tworząc finalnie schronisko górskie. Najpierw obieram czarny szlak spod dolnej stacji kolejki prowadzący w stronę wodospadu Kamieńczyk, a potem – po jakiś 20-30 minutach – skręcam na rozdrożu w lewo na szlak zielony. Tutaj trasa robi się szersza, wygodna, utwardzona. Przygotowana jest zapewne pod dojazd autem do pośredniej stacji kolejki. Idzie się przyjemnie. Po przejściu wspomnianej stacji droga nie zmienia się jeszcze przez dłuższy czas. Szlak zwęża się dopiero na połączeniu ze starym szlakiem – szlakiem żółtym – jakieś pół godziny przed schroniskiem. Dotychczas droga wiodła lasem więc nie było widać nic poza nim natomiast tuż przed schroniskiem widok otwiera się na dolinę patrząc w lewą stronę. Po godzinie i 40 minutach docieram do schroniska pod Łabskim Szczytem gdzie korzystając z dłuższej przerwy zajadam kanapki popijając gorącą kawą z termosu. Piękne miejsce.
Kukułcze Skały na żółtym szlaku niedaleko schroniska pod Łabskim Szczytem
Dochodzę do schroniska pod Łabskim Szczytem
Po odpoczynku kieruję się w górę żółto-czerwonym szlakiem i po około 200 metrach – na rozwidleniu – skręcam w prawo na szlak zielony. Prowadzi on w stronę wierzchołka Szrenicy na tzw. Mokrą Przełęcz przez Szrenickie Mokradła. Szlak prowadzi przez podmokłe górskie łąki i kosodrzewinę. Ponadto ma tu swoje źródła kilka górskich potoków. Najbardziej znanym jest Szrenicki Potok, który swój początek bierze właśnie na Szrenickich Mokradłach – nad Kotłem Szrenickim. To najdłuższy – bo blisko 5 kilometrowy – dopływ słynnej ze swego wodospadu Szklarki. Miałem okazję wędrować tędy w miesiącach letnich i był to dla mnie bardzo fajny odcinek drogi pod względem krajobrazowym. Obracając wzrok w prawo widzimy dolinę rzeki Kamienna oraz Kotlinę Jeleniogórską. Latem duża część tego szlaku jest pokryta drewnianym chodnikiem. Zimą tylko fragmenty drogi odsłaniają zbudowane przez człowieka podłoże. Miejsce jest bardzo malownicze a droga mało męcząca ponieważ trawersujemy zbocze w kierunku Mokrej Przełęczy. Po 40 minutach docieram do rozwidlenia. Idąc w prawo po kilku minutach dotrzemy do wierzchołka Szrenicy natomiast idąc w lewo skierujemy się m.in. w stronę Łabskiego Szczytu, Śnieżnych Kotłów, Przełęczy Karkonoskiej. Skręcam w lewo.
Szrenickie Mokradła i widok na Kotlinę Jeleniogórską
Szrenickie Mokradła – w tle Szrenica
Zimowa wędrówka po górach daje wiele radości
Czerwony szlak, którym kieruję się w stronę Śnieżnych Kotłów to tzw. Główny Szlak Sudecki. Obecnie szlak rozpoczyna się w Świeradowie-Zdroju i prowadzi przez Góry Izerskie, Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry Kamienne, Góry Czarne, Góry Sowie, Góry Stołowe, Góry Orlickie, Góry Złote, Góry Opawskie aż do Prudnika. Szlak ma długość 443 kilometrów i jest wyzwaniem dla wielu miłośników górskich przygód. Droga wiodąca w tym miejscu wzdłuż granicy polsko-czeskiej jest dość szeroka i łagodna prowadząc wierzchołkami otaczających wzgórz. Wędrówkę Głównym Szlakiem Sudeckim zacząłem w pięknej, słonecznej pogodzie przy delikatnym mrozie i delikatnym wietrze. W niższych partiach trasy wiatru nie było czuć praktycznie wcale natomiast tutaj był już odczuwalny. Nie utrudniał jednak marszu. Zapamiętałem wspaniały widok na Szrenicę. Wystarczyło obrócić się do tyłu, aby zobaczyć zjawiskowy krajobraz w promieniach słońca. Szlak przepiękny i bardzo zmienny jeśli chodzi o pogodę. Pierwsze pół godziny minęło w słońcu i z oślepiającym śniegiem wokół natomiast następne pół godziny wędrówki przebiegało w gęstej mgle. Mgle tak gęstej, że nawet nie zauważyłem kiedy minąłem wierzchołek Łabskiego Szczytu górujący nad szlakiem po lewej stronie. Powiem szczerze, że ten surowy, zimowy i gęsto zamglony fragment drogi miał swój urok i przy małej liczbie turystów sprawiał wrażenie jakiejś odległej, arktycznej krainy na końcu świata …
Szrenica widoczna z Głównego Szlaku Sudeckiego
Szlak we mgle
5 minut później …
Tak szybko jak przyszła mgła, tak szybko też odeszła. Dosłownie w 5 minut wszystko wokół się zmieniło. Pojawiło się słońce, mgła zeszła niżej i krótko przed Śnieżnymi Kotłami wędrowałem już w pełnym słońcu patrząc na magicznie oklejoną śniegiem i lodem telewizyjną stację przekaźnikową przy słynnych Śnieżnych Kotłach. Śnieżne Kotły to dwa karkonoskie kotły polodowcowe, położone pomiędzy Łabskim Szczytem i Wielkim Szyszakiem. Śnieżne Kotły są wspaniałym przykładem krajobrazu alpejskiego w Karkonoszach, a śnieg na dnie kotłów potrafi zalegać nawet do połowy lata. Na krawędzi Wielkiego Kotła znajduje się wiele punktów widokowych, z których rozciąga się niesamowita panorama. Miejsce to było idealne by spędzić tu trochę czasu, nacieszyć się widokami oraz posilić się przed zejściem w dół. Oczywiście gorąca kawa zrobiła robotę, a zabrane ze sobą kanapki smakowały jak nigdy dotąd. Te małe rzeczy … małe radości …
Telewizyjna stacja przekaźnikowa tuż przed Śnieżnymi Kotłami
Śnieżne Kotły
Śnieżne Kotły
Zaraz za Śnieżnymi Kotłami mijam wierzchołek Wielkiego Szyszaka lewą stroną, a na rozwidleniu obieram niebieski szlak skręcając w lewo. Szlak ten prowadzi wyraźnie w dół, raz lewo, raz prawo, raz lewo, raz prawo i tak przez dobre 20 minut łącząc się potem z szlakiem czerwonym. Po około 30 minutach schodzenia wchodzę w las i tak już szlak prowadzi do samego schroniska pod Łabskim Szczytem. Po fragmencie drogi kiedy szlak oznaczany jest na niebiesko i czerwono przychodzi rozwidlenie i wówczas kieruję się w lewo szlakiem czerwonym. Kolejna godzina to wędrówka pięknym lasem w poprzek zbocza pod Śnieżnymi kotłami i Łabskim Szczytem. W pewnym momencie czerwony szlak łączy się z czarnym i lekko wznosi by po 15-20 minutach ponownie zobaczyć schronisko dzisiejszego dnia. Tak, jak górne szlaki były dziś nasłonecznione, tak dolne partie gór spowite były tajemniczą mgłą wprowadzając mnie w tak oczekiwany w górach klimat i atmosferę. Schodząc ze Śnieżnych Kotłów przekonałem się jak ważne są raczki lub raki w czasie zimowych wędrówek po górach, szczególnie na zejściach. Zakładając raczki czułem się pewnie, a każdy stawiany krok był stabilny. Nie wyobrażam sobie teraz zimowej wędrówki bez nich. Z pewnością raki (lub raczki) nie są niezbędne na niektórych szlakach, ale zdecydowanie poprawiają komfort i bezpieczeństwo. W niektórych miejscach – często oblodzonych – są jednak konieczne.
Niebieski szlak – zejście za Śnieżnymi Kotłami
Niebieski szlak – zejście za Śnieżnymi Kotłami
Czerwony szlak – droga u podnóża Śnieżnych Kotłów w stronę schroniska pod Łabskim Szczytem
Ostatni fragment drogi to już powtórka z porannych 2 godzin trasy czyli zejście żółtym, zielonym a na końcu w prawo czarnym szlakiem do Szklarskiej Poręby pod dolną stację wyciągu. Po całym dniu w trasie ten ostatni odcinek od schroniska trochę się już dłuży, ale równym, szybkim tempem udaje się go pokonać w około godzinę. Cały dzisiejszy dzień był nieoczekiwanie idealny. Idealny ponieważ nie stało się nic co znacznie pogorszyłoby komfort wędrówki. Szło się dobrze, temperatura jak na zimę była przyjemna. Nie padał deszcz czy śnieg, nie było przeszywającego wiatru, który potrafi zniechęcić najlepszych piechurów, a słońce w górnych partiach ukazało najlepsze oblicze Karkonoszy. Nawet pojawiająca się momentami mgła miała swój klimat i przeniosła mnie w inny, duchowy wymiar drogi. Obeszło się bez niespodzianek, a 7 godzin na szlaku minęło niespodziewanie szybko. Taki dzień na łonie natury i na dodatek w górach jest dla mnie wielką odskocznią od codzienności i potrafi podładować akumulatory na kilka następnych tygodni.
Wspaniale było po dotarciu do domu przytulić żonę, dzieci i położyć się spać z uśmiechem na twarzy. To był wspaniały dzień …
Trzymajcie się ciepło!
Do zobaczenia na szlaku 🙂
Damian