Wyjazd do Bari, wyjazd na południe Włoch był spontaniczną decyzją, która zapadła bodajże w dzień wigilii Bożego Narodzenia. Jak to zawsze u mnie, pomysł pojawił się nagle w głowie i tak samo szybko sfinalizował kupując bilety lotnicze. Wiedziałem, że nie chcę lecieć sam więc pomyślałem, że zabiorę dzieci ze sobą, aby pokazać im kawałek Włoch w ostatnie dni ich ferii zimowych. Dzieci są już na tyle duże (12 i 14 lat), że spokojnie mogą towarzyszyć mi we wspólnym zwiedzaniu. Poza tym uwielbiam obserwować je w podróży i być z nimi kiedy uczymy się radzić sobie z przeciwnościami jakie stawia podróż. Dzielimy się emocjami, radami, spostrzeżeniami poznając nowych ludzi, nowe środowiska, nową kulturę. Podróżowałem już wielokrotnie, ale podróż z dziećmi jest również dla mnie wyzwaniem i nauką. Trzeba zadbać bardziej niż zwykle o bezpieczeństwo, sprawną logistykę, ale również poddać się momentami spontanowi, aby nauczyć swoje dzieci radzenia sobie w każdej sytuacji i wykreować w nich chęć do poznawania świata w normalny, moralny i świadomy sposób bez wszechobecnej komercji, z uwzględnieniem poszanowania dla innych ludzi i zwierząt. Na tym mi bardzo zależy, a wspólny czas podczas podróży jest bezcenną nauką jakiej nie da się przekazać z poziomu kanapy czy fotela.
Dodatkową motywacją, aby lecieć w te strony był fakt, że nigdy nie byłem w tej części Włoch, na południu. Bilety lotnicze do Bari są w ostatnim czasie bardzo tanie, tym bardziej byłem ciekaw co fajnego mogę zobaczyć w tym regionie. Jestem wiecznie ciekaw świata i kupując w grudniu bilety nie mogłem doczekać się już lutego, by przekonać się czy to jest dobre miejsce do podróży zimową porą.
BARI
Bari jako stolica regionu i miasto posiadające międzynarodowe lotnisko jest idealną bazą wypadową do zwiedzania Apulii. Na tle małych miasteczek adriatyckiego wybrzeża Bari nie wydaje się atrakcyjne. Jest duże, zwyczajne, tłoczne, ruchliwe i dosyć brudne. Taki włoski, południowy mix, który też może mieć swój urok. Poruszając się po mieście samochodem trzeba podwójnie uważać ponieważ fantazja miejscowych kierowców jest nieograniczona. Sam doświadczyłem tego zmierzając z lotniska do hostelu kiedy na wąskich uliczkach miasta młody Włoch wymusił pierwszeństwa przejazdu i wpakował się w moje dopiero co wypożyczone auto. Skończyło się strachem i lekko zadrapanym samochodem. Okolice dworca – gdzie mieliśmy hostel – nie były zbyt ciekawe i sprawiały wrażenie mniej bezpiecznych. Wracając wieczorem z kolacji widziałem również śpiących bezdomnych pod wiaduktem kolejowym co tym bardziej wzmożyło moją czujność w tym rejonie. Nowe centrum miasta oraz starówkę warto jednak przejść i zgłębić. Tam można poczuć południowy klimat. Nowe centrum usłane jest knajpkami gdzie trzeba oddać się bez reszty włoskiej kuchni, chyba najlepszej kuchni świata. Nie można nie skosztować focacci, włoskiej pizzy czy lasagni, a przed południem wypić kawę w miejscowej piekarni i zjeść pyszne ciastko. Stare miasto jest klimatyczne, a wąskie uliczki urocze. Minusem jest jednak swego rodzaju bałagan, którego nie znajdzie się na starówkach małych, nabrzeżnych miasteczek. Stare miasto w Bari wydaje się trochę zaniedbane. Może tak musi być w takich dużych miastach … Trudno powiedzieć. Myślę, że na Bari powinno poświęcić się jeden pełny dzień i tyle powinno wystarczyć, aby poznać centrum miasta i najważniejsze jego atrakcje. Zdecydowanie ciekawiej jest poza miastem – na pięknym wybrzeżu czy też w małych miasteczkach wgłąb lądu – gdzie poznacie prawdziwe Włochy i spotkacie się z pięknymi krajobrazami. Zdaję sobie sprawę, że Bari oferuje wiele zabytków do zwiedzania i miejsc, które wymagałyby zgłębienia wiedzy historycznej. Wyjazd ten od samego początku miał być dla mnie odpoczynkiem od codzienności, miał być czasem dobrze spędzonym z dziećmi i wyjazdem, na którym poświęcę się bezcelowemu szwędaniu, bo to lubię najbardziej. Mimo, że pogodę na miejscu zastaliśmy fatalną – deszcz, kilka stopni na plusie i huraganowy wiatr – to miasto dało się w centrum zobaczyć. Celowo zwiedzanie miasta poszło na pierwszy dzień, aby zapowiadaną lepszą pogodę zostawić na zwiedzanie wybrzeża.
ALBEROBELLO
Będąc w Apulii musicie wjechać do miejscowości Alberobello. To jest obowiązkowy punkt zwiedzania na mapie tego regionu. To niewielkie miasteczko słynne jest z unikatowych budynków zwanych trulli. Zresztą w całej okolicy widoczne są te niespotykane nigdzie indziej domki ze spiczastymi dachami. Najstarsze tego typu budynki pochodzą z XIII-XV wieku, jednak większość z nich ma obecnie od 200 do 300 lat. Historia domków trulli w Alberobello nie jest do końca wyjaśniona. Istnieją różne hipotezy na ten temat. Jedna z nich mówi, iż ówczesny król Neapolu zakazywał budowy stałych domów, gdyż chciał mieć możliwość szybkiego przesiedlenia mieszkańców wraz z całym ich majątkiem, gdyby zaistniała taka potrzeba. Jednakże najbardziej znana i przyjęta przez wielu historyków jako prawdziwa jest taka, że mieszkańcy tych terenów, chcąc uniknąć wysokich podatków od w pełni ukończonych, trwałych domów zaczęli budować domki trulli ze spiczastymi dachami, zbudowanymi bez zaprawy, zwieńczone białymi czubkami. Gdy zjawiał się poborca, zdejmowano czubek bądź też rozbierano częściowo dach, dzięki czemu dom wyglądał jak niedokończony i tym samym poborca nie mógł ściągnąć od mieszkańców podatku. Tym samym po dziś dzień możemy podziwiać wyjątkową zabudowę i poczuć niemalże bajkową atmosferę spacerując wąskimi uliczkami wśród domków trulli. Podobno to miejsce rocznie odwiedza ponad milion turystów. W sezonie musi tu być ogromny tłok. Cieszę się, że jestem tu zimową porą i włóczę się po tych uliczkach prawie sam.
LOCOROTONDO
Dosłownie kilka kilometrów od Alberobello znajduje się miejscowość Locorotondo. “Białe miasteczko” jak też nazywają to miejsce Włosi słynie ze starówki, której budynki pomalowane na śnieżnobiały kolor zachwycają oczy zwiedzających. Sama nazwa Locorotondo nawiązuje do okrągłego kształtu starówki. Wąskie uliczki, białe ściany, kolorowa ceramika i roślinność tworzą malowniczą scenerię i nadają klimatu. Z miejsca tego rozpościera się również piękny widok na Dolinę Itria usłaną domkami trulli, gajami oliwnymi – jakich pełno w tym regionie – oraz winnicami. Polecam niespiesznie pospacerować po starym mieście, usiąść w miejscowej knajpce, spróbować włoskiej kuchni, poczuć klimat i spokój tego miejsca.
MATERA
Przyznam, że przed wyjazdem nie zgłębiłem atrakcji tej miejscowości. Gdzieś wyczytałem, że miejsce warte zobaczenia – tak ogólnie – ale nie nastawiałem się na nic wyjątkowego. Tymczasem Matera oddalona od Bari ok. 65km przerosła moje oczekiwania i żałuję, że byłem tam ledwie 2,5 godziny. Tego dnia byliśmy jeszcze w Alberobello i Locorotondo i dzieci były na tyle zmęczone, że nie chciały zostać ani pół godziny dłużej. Historyczna dzielnica Sassi ukazuje naszym oczom wspaniałe kamienne miasto wykute w skale i tylko fasady zostały dobudowane. Naprawdę coś wyjątkowego! Sami zobaczcie na zdjęciach. Pierwszy raz widziałem takie miasto, takie skupisko domów okalających wzgórze. Miejsce to wygląda jak sprzed 2000 lat … gdzieś na bliskim wschodzie. Matera to według historyków jedno z najstarszych miast świata i najbardziej spektakularny przykład osadnictwa jaskiniowego w Europie. Nie bez powodu kręcono tu sceny do filmu “Pasja” Mela Gibsona. Teraz – po powrocie z Włoch – mogę już powiedzieć, że Matera i jej kamienna dzielnica Sassi była dla mnie wielkim zaskoczeniem i nie boję się tego powiedzieć, że najciekawszym odwiedzonym miejscem na tym wyjeździe 🙂
POLIGNANO A MARE
Cel obowiązkowy będąc w tym regionie Włoch. Przepiękne miejsce. Nazwałbym to miejsce włoskim wybrzeżem w pigułce. Malownicze miasteczko ze starówką leżącą bezpośrednio przy skalnych urwiskach z pięknie wciśniętą plażą. Największym atutem tego miejsca jest właśnie wręcz pocztówkowy krajobraz Polignano a Mare. W sezonie jest to bardzo popularne miejsce, a słynna, ale mała plaża Lama Monachile jest niezwykle zatłoczona. Atrakcją samą w sobie jest plażowanie z widokiem na skalne urwiska i majestatyczną starówkę. Po sezonie zastałem plażę pustą, kamienistą i trochę zanieczyszczoną, ale przez to że pustą to niezwykle klimatyczną, wywołującą wrażenie i fajne emocje. Nawiasem mówiąc nie wiem czy przypadkiem na lato nie przywożą tutaj piasku ponieważ spotkałem się z folderami gdzie na zdjęciach plaża jest piaszczysta 🙂 Trudno coś więcej powiedzieć mi o Polignano a Mare ponieważ byłem tu kilka godzin i skupiłem się na obserwacji wybrzeża natomiast z moich odczuć miejsce jest magiczne szczególnie po sezonie kiedy nie słychać ludzi, a słychać przyrodę, szum fal morskich, odgłosy ptaków i możemy się prawdziwie zrelaksować. Cokolwiek nie preferujecie to zdecydowanie polecam to miejsce i opuszczenie Polignano a Mare na mapie zwiedzania byłoby grzechem 🙂
MONOPOLI
Miasto, które niemalże sąsiaduje z Polignano a Mare – bo dzieli je ok. 8km drogi – wydaje się większe i mniej turystyczne i mam wrażenie, że właśnie takim jest. Wiem, że jest zimowa pora, ale na starym mieście, w starym porcie i przy nabrzeżu spacerując powoli nie ma żywej duszy. Zamek Karola V i mury obronne wzdłuż wybrzeża dodają temu miejscu aspektu historycznego, a wąskie uliczki starego miasta przypominają nam, że jesteśmy we Włoszech. Mam swoje przemyślenia na temat centralnych punktów każdego z odwiedzonych miasteczek czyli starówek i odniosłem wrażenie, że każda z nich jest trochę inna. Kolor kamienic, stan budynków, port lub jego brak, dekoracje, różna roślinność a nawet różna szerokość uliczek sprawia, że każde stare miasto jest troszkę inne i nie napotkałem dwóch identycznych. Monopoli i jego historyczna część urzekła mnie spokojem, ale również pysznym jedzeniem, pysznym makaronem w jednej z knajpek – Caffe Napoli.
GIOVINAZZO
To, że wybrałem to niewielkie miasteczko do zwiedzania to zupełny przypadek. Tak naprawdę ostatniego dnia naszego pobytu nie chciałem spędzać tylko i wyłącznie w Bari więc znalazłem na mapie najbliższą miejscowość na północ od Bari, aby spędzić w niej popołudnie a potem mieć blisko – bo zaledwie 10km – do lotniska. Ot, takie moje zawodowe, logistyczne zboczenie 🙂 Lubię pewien logiczny porządek i komfort, że do lotniska wiedzie szybka i prosta droga, a nie na przykład będę musiał przeciskać się przez duże miasto i liczyć na to, że korki będą łaskawe.
Powracając do Giovinazzo. Był to kolejny strzał w dziesiątkę. Jeszcze spokojniej, jeszcze kameralniej i bardzo „włosko”. Do tego stopnia, że zajechaliśmy do Giovinazzo na początku sjesty – po godz. 13.00 – i do godziny 17.00 nie mieliśmy dosłownie gdzie zjeść. Wszystko jakby wymarłe 🙂 Mały porcik, starówka, pokaźny falochron z widokiem na centrum zapadły mi w pamięci jako swego rodzaju podsumowanie włoskiego wyjazdu.
Wyjazd na południe Włoch okazał się bardzo fajnym doświadczeniem. Nie tylko fajnym, ale i pięknym doświadczeniem. Wybrzeże Apulii jest unikatowe, pełne tajemniczych miasteczek z malowniczymi starówkami i ukrytymi pośród skał romantycznymi plażami. Jadąc w głąb lądu możemy natomiast podziwiać tereny pełne drzew oliwnych, winorośli czy uprawy warzyw ale też cytryn i pomarańczy. Miasteczka są tu często usytuowane na wzgórzach co miało w przeszłości duże znaczenie obronne. Lądując w Bari można poświęcić trochę czasu na stolicę regionu, ale zdecydowanie polecam wybrać się poza duże miasto i zgłębić region wokół. Apulia skrywa wiele niespodzianek. Na pewno nie będziecie zawiedzeni, a wrażeń dopełni wspaniała włoska kuchnia. Być we Włoszech i nie skosztować miejscowych potraw to jak nie być we Włoszech. Naprawdę 🙂
Zwiedzanie tego regionu z dziećmi uważam za bardzo dobry pomysł. Wiadomo, że każde dziecko jest inne i generalnie wielogodzinne chodzenie i zwiedzanie zabytków wydaje się nudne i niepotrzebne naszym pociechom. Myślę jednak, że można zaciekawić dziecko tym co napotkamy na swojej drodze, zwolnić tempo i nastawić się na luźne podziwianie miejsc czy przyrody a nie odhaczanie wszystkich atrakcji z przewodnika. Poczujmy klimat, poczujmy dane miejsce, zabierzmy dzieci na lody, spróbujmy czegoś nowego co również zaciekawi dzieci, a wówczas myślę, że wyjazd zaliczą do udanych. Jeśli chodzi o porę roku to w przyszłości zmieniłbym miesiąc wylotu do Bari. Luty zastał nas wietrzną pogodą, bardzo wietrzną i w połączeniu z niską temperaturą – 7-10 stopni C – kilkugodzinne spacerowanie dawało się we znaki. Słońce sprawiało, że chciało się chodzić i podziwiać, ale temperatura i wiatr dawały trochę dyskomfortu. W przyszłości wybrałbym pewnie kwiecień, maj, październik lub początek listopada.
Tak czy inaczej południe Włoch warte jest zobaczenia i jeśli tylko będziecie mieli okazję wybrać ten kierunek to będziecie zachwyceni 🙂
Trzymajcie się ciepło!
Damian