W maju miałem przyjemność na zaproszenie jednej z firm wyjechać na kilka dni do Chorwacji. Kraj, który jest chyba najczęściej odwiedzanym przez Polaków miejscem w wakacyjne miesiące ciekawi mnie bardzo, stąd nie zastanawiałem się długo – zaledwie 30 sekund : ) – i postanowiłem zrobić sobie słoneczny przerywnik z dala od domu.
Pięknie położony kemping z luksusowymi domkami w sąsiedztwie miejscowości Vodice był bazą do szybkich wypadów i atrakcji jakie Chorwacja oferuje na każdym kroku. Vodice to bardzo malownicza miejscowość – bezpośrednio nad wodą – skąd bardzo blisko jest do zdecydowanie większego i bardziej popularnego Sibenika. Zresztą chyba wszystkie miasta i wioski położone nad chorwackim morzem są wyjątkowe. Połączenie morza, słońca, luzu, spokoju, śródziemnomorskiego jedzenia i unikatowej architektury sprawia, że trudno nie lubić tutejszego klimatu. Przyjemność z samego przebywania w takich miejscach niesie poczucie przyjemności, relaksu i refleksji nad tym, że w życiu ważne jest doświadczanie takich chwil. Pobyt w maju – czyli przed sezonem turystycznym – potęgował we mnie radość. Nostalgiczne, wąskie uliczki miasta oraz spokój i cisza przy plaży dawały tak upragniony odpoczynek od codziennego, szybkiego życia.
Po długiej podróży i krótkim odpoczynku na miejscu wyruszam w rejs statkiem gdzie z całą ekipą biesiadujemy i bawimy się na pokładzie. Całkiem inaczej wszystko wygląda z perspektywy morza. Nowe doświadczenie. W Chorwacji byłem wcześniej tylko jeden raz – również w tym rejonie – ale powiem szczerze, że nie miałem okazji widzieć linii brzegowej od strony morza. To jest inna Chorwacja : ) … w sumie prawdziwa Chorwacja … bo wszystko tutaj opiera się na tym co morze daje, co morze oferuje. Całe życie Chorwatów kręci się wokół morza, cała ich turystyka. Bardzo popularne są rejsy wzdłuż brzegu, pośród niezliczonych wysepek i wysp tych trochę większych. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jaka to jest przyjemność obserwować przesuwający się horyzont, który co chwila widziany jest z innej perspektywy i nigdy się nie powtarza. Magiczne doświadczenie widzieć zachodzące słońce z spokojnie dryfującej łodzi. Mógłbym patrzeć wówczas w horyzont bez końca. Patrzeć, patrzeć, patrzeć … Dzień mógłby się nie kończyć.
Po powrocie z rejsu dopełniając ten piękny dzień, przyjemnością było spędzić wieczór do późnych godzin na przydomowym tarasie popijając winko i tańcząc troszeczkę … : )
Kolejny dzień niósł następne atrakcje. Nie mogłem doczekać się wycieczki do miasteczka Omiś, które miałem okazję odwiedzić 5 lat temu. Piękne miejsce. Miasto położone jest bardziej na południe – pomiędzy Splitem a Makarską. Omiś położony przy ujściu rzeki Cetiny jest bramą do niesamowitego kanionu tej rzeki, gdzie przyroda jest główną atrakcją. Żeby tą główną atrakcję jeszcze umocnić wymyślono coś dla rządnych adrenaliny, coś co pozwala nie tylko poczuć wiatr we włosach, ale również podziwiać kanion niejako „z lotu ptaka”. Tyrolka! Tak, tyrolka! Piękne jest to, że to nie jest jedna, zwykła tyrolka, a trasa 8 tyrolek różnej długości i szybkości poprowadzonych pięknymi odcinkami nad kanionem rzeki Cetiny. Tutaj możesz zobaczyć jak śmigałem nad przepaścią : ) Miałem wyjątkową okazję sprawdzić się wobec wyzwania jakim jest lęk wysokości – tak, mam lęk wysokości – oraz przede wszystkim podziwiać kanion z różnej perspektywy. Szalone! Naprawdę szalone! Szczególnie zwariowany jest pierwszy odcinek tyrolki, który ma aż 700m długości, największą prędkość przejazdową na poziomie 60-70km/h i najwyższy przejazd – 150m nad ziemią! Na pewno atrakcja nie dla każdego, ale na pewno dla ciekawych nowych doświadczeń, czyli dla mnie : ) Nie powiem … wahałem się trochę czy na pewno tego chcę i powiem szczerze, że krótko przed pierwszym zjazdem bałem się okropnie. Ciekawość jednak przeważyła. Pod względem psychologicznym pierwszy zjazd był najtrudniejszy ponieważ nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie wiedziałem jaka będzie prędkość, jak przebiegać będzie wyhamowywanie i przejęcie przez instruktora na końcu odcinka mimo, że oczywiście zostaliśmy przeszkoleni przez opiekunów grupy. Kolejne odcinki trasy były już czystą przyjemnością bez obaw o siebie. Była tylko adrenalina i radość pełną parą. Atrakcja w Omisiu nie należy do najtańszych bo kosztuje 400 kun – ponad 200zł – ale z całym przekonaniem uważam, że warto, naprawdę warto! Każdemu polecam chociaż raz tego doświadczyć! Nieprzeciętne przeżycie i ogromna duma i satysfakcja z samego siebie po pokonaniu lęku wysokości. Pomijam oczywiście aspekty wizualne otoczenia, które widziane z poziomu tyrolek zostawia w pamięci piękne obrazy do końca życia.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze Split, gdzie spędziliśmy około 1,5h na szwędaniu się po okolicy wokół Pałacu Dioklecjana. Pałac Dioklecjana to jedna z najważniejszych historycznych atrakcji miasta jednak 1,5h to zdecydowania za mało, aby poczuć to miejsce. Poza tym po tak fascynującej przygodzie w kanionie rzeki Cetina – na łonie natury – gwar i chaos wywołany tłumem ludzi w Splicie uświadczył mnie w przekonaniu, by tak popularne miasta omijać z daleka. Dopełnieniem dnia była wspaniała kolacja w przytulnej chorwackiej knajpie. Dobre jedzenie i tańce były podsumowaniem tego wyjątkowego dnia : )
Po tak emocjonującym dniu następny dzień zapowiadał się spokojniej, ale równie ciekawie. Pod wieczór planowany był start w podróż powrotną. Mieliśmy więc większość dnia na podziwianie chorwackiej rzeczywistości. Ponownie miałem przyjemność wypłynąć w morze – tym razem motorówką. Mała przestrzeń i duża szybkość łódki uwolniły emocje aż chciało się krzyczeć! Również nowe dla mnie doświadczenie i mimo że byłem cały mokry, byłem szczęśliwy biorąc w tym udział. Super przerywnikiem w krążeniu wokół kolejnych wysepek było zacumowanie do twierdzy Św. Mikołaja (Tvrdava Sv. Nikole) otoczonej z wszystkich stron wodą przy ujściu rzeki Krka (nazywanej w tym miejscu kanałem św. Antoniego). Wnętrze twierdzy budzi respekt natomiast górna, zewnętrzna część twierdzy ukazuje piękno okolicy, niezależnie w którą stronę spojrzymy. Ogromna budowla robi wrażenie, a kąpiel w turkusowej wodzie pod wysoką ścianą twierdzy jeszcze bardziej zostaje w pamięci. Bardzo fajne przeżycie! Jeśli będziecie w pobliżu – spróbujcie tego 🙂 Połączenie wody, słońca, szybkości (motorówki), adrenaliny oraz historii związanej z odwiedzonym obiektem sprawiło, że nie chciałem wracać, wracać do rzeczywistości, do obowiązków … Na szczęście mam rodzinę, do której zawsze wracam z przyjemnością i za którą tęsknię będąc daleko od domu.
Chorwacja – mimo że komercyjna i tłoczna – budzi we mnie zainteresowanie i mam wrażenie, że jeszcze wiele ma do odkrycia przede mną. Chętnie wrócę do tego śródziemnomorskiego kraju, aby poznać bliżej ludzi tam mieszkających. W sezonie każdy zajęty jest pracą i sprostaniu oczekiwaniom turystów tak licznie przybywających na wakacje. To jest zły moment, aby poznać prawdziwe oblicze Chorwatów – uznawanych za bardzo gościnnych. Przyjazd tutaj po sezonie wydaje mi się jedynym słusznym krokiem i będę dążył do tego, aby tak się stało. Jest coś ciekawego w Chorwacji czego nie można w prosty sposób zdefiniować. Po prostu dobrze się tutaj czuję …
Miłego dnia!
Damian
PS. Zapraszam do galerii zdjęć gdzie m.in. zobaczycie trochę zdjęć z pięknej Chorwacji.