Uwielbiam odwiedzać miejsca, które są zupełnie inne niż te w których żyję na co dzień. Lubię poznawać, stąd nie jest mi potrzebny komfort, który daje człowiekowi pobyt w miejscu podobnym, przewidywalnym, znanym kulturowo, obyczajowo, oferujący spokój i bezpieczeństwo, że nic nas nie zaskoczy.. Wiem, że wielu z Was potrzebuje tego, aby czuć radość z wyjazdu i też dobrze, bardzo dobrze. Każdy z Was jest inny i oczekuje innych bodźców. W moim przypadku jest zgoła odmiennie. To co znam, to co jest powszechne szybko mnie nudzi. Miejsca wielokrotnie odwiedzane już nie cieszą tak jak kiedyś. Trochę nad tym ubolewam. Pracuje nad tym, aby nawet najmniejsze rzeczy niosły radość, jednak nowość, odmienność, inność bardzo mnie ciekawią i sterują moimi decyzjami w obieraniu kierunków podróży przysłaniając jednocześnie fajne, ale już poznane miejsca.


Kultura kirgiska to głęboka studnia historii, zwyczajów, tradycji wielu plemion Azji centralnej, które pod długą przynależnością do Związku Radzieckiego w 1991 roku trafiły pod skrzydła nowo powstałej niepodległej republiki. Kirgiskie ziemie za dawnych czasów zamieszkiwane były przez koczownicze ludy tureckie. Podboje mongolskie oraz długie lata pod zwierzchnictwem Chin i ludów uzbeckich wymieszały żyjące wówczas plemiona kształtując współczesnych mieszkańców Kirgistanu. Kirgiski język jest zresztą mieszanką kilku języków gdzie najbliżej mu do języka tureckiego. Oficjalnym językiem jest również rosyjski. W ujęciu geograficznym można stwierdzić zróżnicowanie między regionami. W Biszkeku i okolicach (obwód czujski) częściej słyszy się rosyjski, niż kirgiski. W graniczącym z Chinami obwodzie naryńskim zdecydowanie dominuje kirgiski. W obwodzie issykkulskim wpływy kirgiskiego i rosyjskiego są porównywalne. W graniczącym z Kazachstanem obwodzie tałaskim przeważa kirgiski, lecz ze znacznymi naleciałościami kazachskimi. Trzy pozostałe obwody, czyli geograficzne i kulturowe południe Kirgistanu – dżalalabadzki, oszyński i batkeński – zachowały najmniej wpływów języka rosyjskiego. W tych stronach język kirgiski miesza się z uzbeckim, a u południowych granic także z tadżyckim.


Każdy naród ma swoje tradycje. O jednych dawno zapomniano, o innych nadal słychać, ale są już rzadkością natomiast niektóre przetrwały stulecia i mają się dobrze. Wiele starszych zwyczajów, które przetrwały do dziś dotyczą przygotowań do wesela. Swatanie, czyli oficjalne spotkanie rodziców i narzeczonych jest codziennością a aranżowanie małżeństw – może w mniejszym stopniu niż kiedyś – cały czas się zdarza. Pochodzenie – narodowość i przynależność plemienna – jest po dziś dzień często argumentem za lub przeciw zawarcia związku. Co ciekawe … kolczyki otrzymane od przyszłej teściowej są potwierdzeniem zaręczyn, a nie pierścionek od narzeczonego – jak to jest w naszych zwyczajach. Poważnym problemem współczesnego Kirgistanu są natomiast porwania dziewczyn celem ożenku. Porwań dokonują mężczyźni poszukujący partnerki do wspólnego życia. Zdarza się, że ofiara nie zna porywacza, który zmusza ją do zawarcia małżeństwa. W większości przypadków porwanej nie udaje się uciec i w końcu zgadza się na ślub. W tym czasie członkowie jego rodziny jadą z podarunkami do rodziców porwanej, by załagodzić ich gniew i przekonać, że warto wejść do ich rodziny. Najczęściej tak właśnie się kończy – rodzice dziewczyny godzą się z zaistniałą sytuacją, a ona sama pozostaje w nowej rodzinie. Nie zwykłem nikogo oceniać czy oceniać panujących zwyczajów, ale takie sytuacje w mojej opinii są niedopuszczalne. Mam nadzieję, że najbliższy czas pozwoli proceder porywania dziewczyn definitywnie ukrócić i rozwiązać prawnie choć bodajże od 2013 roku jest zakaz stosowania takich praktyk.


Kirgizi – szczególnie Ci starsi – żyją jeszcze wspomnieniami z czasów kiedy byli obywatelami wielkiego Związku Radzieckiego. Co dziwne … bardzo chwalą sobie tamte czasy i najchętniej wróciliby do ówczesnego systemu. Jeden z nich – myślę, że w wieku ok. 55-60 lat – rozmawiając ze mną przy jurcie nad Jeziorem Song-Kul zwierzył się, że wtedy żyło się dużo łatwiej. Mówił, że w Związku Radzieckim każdy miał zajęcie. Każdy miał pracę. A teraz? … demokracja. Kirgistan jest jedynym krajem w tym regionie z ustrojem demokratycznym, gdzie obywatele mają aktywny wpływ na decyzje polityczne. Młoda demokracja rozwija się od 1991 roku powoli, bardzo powoli potykając się od czasu do czasu i ucząc stopniowo na własnych błędach. Pokolenia wychowane na socjalizmie, na kołchozach i pracy na rzecz państwa znając tylko jedyny słuszny model funkcjonowania nie potrafią do dziś przestawić się na demokratyczne, wolnorynkowe działanie. Wcześniej obrabiano pole czy też hodowano zwierzęta na rzecz ZSRR w zamian otrzymując stałe wynagrodzenie i dach nad głową. Wszyscy mieli równo, stale, tak samo, przez długie lata. Obecnie, aby zaistnieć i wyżywić rodzinę trzeba wykazać się pomysłem, kreatywnością, pracowitością i otwartym umysłem na zmieniającą się rzeczywistość. Nie każdy to potrafi stąd tęsknota do radzieckich czasów, gdzie nie trzeba było wiele myśleć. Wystarczyło wykonać swoje zadanie.
Zgoła inaczej jest wśród młodych Kirgizów, którzy szybko zauważyli w którą stronę idzie kraj i jaka gałąź gospodarki wybija się ponad inne. Młodzi studiują, podróżują po świecie, uczą się m.in. w amerykańskich uczelniach, obserwują i próbują swoje doświadczenia wdrożyć w kirgiskich realiach. Nie jest to łatwe, ale dają radę. Stawiają na turystykę i z każdym rokiem wychodzi im to coraz lepiej. Potrafią się dostosować, a jednocześnie reagować na zmiany rynkowe. Droga i rozwój Kirgistanu przypomina mi trochę polską drogę wychodzenia spod sowieckiej ręki. Polacy jednak szybciej poradzili sobie z dostosowaniem się do nowego systemu mając po sąsiedzku kogo podpatrywać, mając w zasięgu kraje dużo lepiej rozwinięte. Mnóstwo miejscowych wyemigrowało zarobkowo. Rozmawiając z właścicielką jednego guest house’u w Jalal-Abad dowiedziałem się, że podobno w każdym domu jest ktoś kto wyjechał poza Kirgistan, aby lepiej zarabiać. Głównym kierunkiem jest Turcja i Rosja, które oferują stabilniejsze i wyższe wynagrodzenie oraz łatwość w przystosowaniu się do tamtejszych warunków – głównie językowo.



To, co na pewno jest wizytówką Kirgistanu to tradycyjne jurty, czyli domy budowane z drewnianego stelażu pokrytego skórami lub materiałami. Jurty – swoim wyglądem – przypominają półokrągły namiot, który historycznie służył nomadom za całoroczny dom i pozwalał w łatwy sposób demontować się i przenosić w cieplejsze regiony lub regiony lepsze pod kątem wypasu zwierząt. Obecnie jurty rozkładane są raczej sezonowo i służą w letnich miesiącach jako schronienie dla miejscowych pasterzy lub są wynajmowane turystom na nocleg. Sklepienie jurty – tzw. tündük – odwzorowane jest w kirgiskiej fladze, co świadczy o tym, że jest to ważny symbol w tamtejszej kulturze. Tworzy ono coś na kształt słońca symbolizującego zjednoczenie kirgiskich plemion. Powszechne stało się zakładanie tzw. jurt-kampów, gdzie szereg jurt – często dobrze wyposażonych – służy przyjezdnym za schronienie, służy za miejsce noclegowe w otoczeniu pięknej przyrody. Miałem okazję spać w „bogatym” ale drogim jurt-kampie, gdzie były łóżka, piecyk rozpalony przez gospodarza oraz pięknie zdobione wnętrze, ale spałem również w skromnej jurcie udostępnionej przez pasterzy, gdzie spało się na wysłanej dywanami ziemi bez zbędnych wygód i wyposażenia. Mnie osobiście bliższe otoczeniu było to skromniejsze miejsce. Pasowało bardziej do terenów w którym się znajdowałem, do surowej ale wspaniałej przyrody wokół Jeziora Song-Kul. Komercyjne jurt-kampy – mimo zachowania tradycyjnego „kręgosłupa” – kłóciły się dla mnie trochę z nomadzkim sposobem życia.


Na koniec wspomnę o obowiązującej tutaj religii. Główną wiarą Kirgizów jest islam, według którego żyje prawie 90% ludności. Islam w Kirgistanie jest jednak bardzo liberalny i nie ma żadnych szczególnych norm zwyczajowych, które trzeba przestrzegać aby nie wywołać sytuacji konfliktowych. Strój jest dość dowolny jednak najlepiej nie ubierać się wyzywająco ponieważ są regiony gdzie bardziej patrzy się na moralny aspekt ubioru – szczególnie wobec kobiet. Bardzo zaskoczył mnie wygląd cmentarzy w Kirgistanie. Jak widać na zdjęciach nagrobki są przeróżne, murowane, wolno stojące. Cmentarze najczęściej nie były ogrodzone, a ich położenie sprawiało wrażenie przypadkowego … choć zapewne nie było.
Zdaję sobie sprawę, że dzięki wszelakim mediom i stronniczym opiniom islam sam w sobie stał się bardzo źle postrzegany przez Europejczyków. Głównie za sprawą ekstremistów, którzy zrobili zły rozgłos ludziom żyjącym normalnie, zgodnie, pokojowo. W Kirgistanie czułem się bardzo bezpiecznie, a ludzie okazywali serdeczność i pomagali kiedy wymagała tego sytuacja. Nie mogę złego słowa powiedzieć w ich kierunku, a powiem więcej – życzliwość i bezinteresowność wielokrotnie przewyższała naszą – ponoć – dużo bardziej rozwiniętą kulturę : ) Dlatego właśnie uwielbiam ten region świata. Dlatego wracam do Azji chętnie i z uśmiechem na twarzy : )
Pzd
Damian